Notatki z życia 3. Czy psy umierają?
Gdy ktoś poskarży się w necie, że zmarł jego ukochany pies zaraz pojawia się dobrodziej z korektą, że pies nie umiera, a zdycha. O dziwo, przeważnie niechciany korektor opisuje się jako człowiek religijny i niosący światu wartości konserwatywne. Zupełnie jakby urażanie uczuć bliźnich wchodziło w zakres nauki chrystusowej oraz światopoglądu zakorzenionego w dawnych urządzeniach społecznych.
Jeśli wywiąże się dyskusja, zakres argumentów zwolenników psiego zdychania jest bardzo szeroki. Od cytatów biblijnych, poprzez miażdżące porównania międzygatunkowe, aż do prostych oskarżeń o dziecinny infantylizm, sentymentalizm czy, o ile nad utratą czworonoga rozpacza dama, o zastępowaniu miłości rodzicielskiej miłością do zwierząt.
Po pierwsze zdycha wróg, nie przyjaciel, a po drugie, jeśli rozpatrujemy rzecz historycznie, to psy w Polsce od niepamiętnych czasów miały status nadzwyczajny. Jednym z wielu obyczajowych przekłamań Trylogii Sienkiewicza jest komplety brak czworonożnych przyjaciół w otoczeniu naszych dzielnych rycerzy.
Jeśli ktoś chętnie odwołuje się do przeszłości powinien pamiętać, że nawet coś takiego jak psie groby nie były niczym osobliwym u naszych przodków. Nawet z pomniczkami, stosownym wierszykiem i aniołkiem. Nie jest też prawdą, że psy zatrudniane i podziwiane były wówczas jedynie z powodu swych przewag myśliwskich. Ulubieńcy panoszyli się wszędzie, na co narzekali wyrodni, bo wrodzy psom niektórzy pamiętnikarze tamtych czasów.
Bystrzy, bo zagraniczni obserwatorzy wielce się dziwowali nad psią potęgą dawnej Polski, bo i w najmarniejszej wsi chmara psów, a przecie wiadomo, że pies powietrzem nie żyje. Oczywiście, podobnie jak dzisiaj było wielkie narzekanie na psy w miastach, bo wiadomo… Po Wawelu uganiały, polowały, pędziły za koniem pana na wyprawy wojenne, broniły domów, ostrzegały. I zawsze te same łby kładły na ludzkich kolanach i ci okrutni, krwawi wedle dzisiejszych standardów ludzie, drapali je za uszami, bo psy to lubią.
Nie bądźmy chytrzy i dajmy psom choć taką satysfakcję, że umierają nie zdychają. Są częścią naszej tradycji, społeczeństwa, historii i po stokroć zasłużyły na ten przywilej. I niech tradycjonaliści pamiętają, że skromna pszczoła też umiera, nie zdycha czy pada. Tak jest od wieków i tak pozostanie.
tagi: notatki z życia
![]() |
Jacek-Jarecki |
30 października 2018 07:31 |
Komentarze:
![]() |
adamo21 @Jacek-Jarecki |
30 października 2018 09:17 |
Mój pies zasnął, nie umarł, a tym bardziej nie zdechł.
![]() |
ewa-rembikowska @Jacek-Jarecki |
30 października 2018 09:44 |
Zgadza się.
W Polsce psy i konie cieszą się szczególną estymą.
W Polsce też nigdy nie było chętnych na psie przetwory w przeciwieństwie do podobno bardziej cywilizowanej Francji, gdzie przy każdym targowisku były jatki, czy Niemiec, gdzie oficjalnie ostatni pies został zaszlachtowany w rzeźni w Augsburgu w 1985 roku.
W Unii Europejskiej ubój psów i handel ich mięsem są zabroniony od 1986 roku.
![]() |
maria-ciszewska @Jacek-Jarecki |
30 października 2018 10:06 |
To co z komendą "zdechł pies"? A?
![]() |
Grzeralts @Jacek-Jarecki |
30 października 2018 10:07 |
Słownik wcale nie narzuca stosowania czasownika "umierać" wyłącznie wobec ludzi.
Dziś ten problem mamy rozwiązany, bo pies ani nie umiera, ani nie zdycha, tylko jest usypiany.
![]() |
gabriel-maciejewski @Jacek-Jarecki |
30 października 2018 10:13 |
Ja nie lubię psów, ale się zgadzam z autorem, generalnie uważam, że trzeba celebrować majestat śmierci. Jako dziecko pochowałem niezliczoną ilość wróbli, rudzików i sikorek.
![]() |
Jacek-Jarecki @gabriel-maciejewski 30 października 2018 10:13 |
30 października 2018 10:45 |
Chciałem się posłużyć staropolskim przykładem, ale zapomniałem jak zwykle nazwiska autora. Staram się wyszukiwać w wolnych (jeszcze) zasobach różne takie pamiętniki, zapiski starodawne i trafiła mi się historyjka o kruku. Znajomy autora miał kruka, którego cenił dla rozumu i tego kruka zły sąsiad z łuku ustrzelił. Wojna! Pobicie sprawcy, procesy 30 lat, a w końcu zabójca zmarł bezdzietnie i mściciel zajął część jego schedy. Dworu dla obrzydzenia nie kazał tknąć, aż dach się zapadł i cała siedziba rozkradziona przez okolicznych runęła. Autor okrasza to oczywiście sentencjami w stylu, że niegodziwy uczynek zawsze spotka się z odpłatą.
![]() |
Maryla-Sztajer @Jacek-Jarecki 30 października 2018 10:45 |
30 października 2018 10:50 |
Zdarzają się u mnie wizyty kruka
.
![]() |
DWiant @Jacek-Jarecki |
30 października 2018 10:51 |
W irsku ... np. krowy.... nie zabija sie ich i nie zdychaja tylko .... jada na wakacje. Nawet orzechy wloskie dostaja przed ubojem i same chetnie ida.....
![]() |
gabriel-maciejewski @Jacek-Jarecki 30 października 2018 10:45 |
30 października 2018 10:55 |
Fantastyczna historia! Niech się współcześni pisarze uczą jak się dramaturgię tworzy.
![]() |
Maryla-Sztajer @Jacek-Jarecki |
30 października 2018 11:01 |
Psy tak czy inaczej odchodzą od nas . Są dla tych co mają instynkt opiekuńczy ..
Nie wiem. ..gdy kiedyś odejdą nasze psy domowe. .
.
![]() |
Jacek-Jarecki @Maryla-Sztajer 30 października 2018 10:50 |
30 października 2018 11:27 |
U mnie zawsze w sezonie, bo mam stary włoski orzech. Zbierają i chowają w ogrodzie pod iglakami i bluszczem, a te do spożycia noszą na polną drogę, którą zwykłem wędrować z psami. Tam układają i czekają spokojnie, aż im samochód rozłupie. Jak łobuzom pomogę obcasem, po kilku sekundach są i dalejże wybierać dobroci.
To samo robią gawrony, których więcej. Dlatego ostatniego spadu orzechów nie zbieram. Niech im idzie na zdrowie!
![]() |
jolanta-gancarz @Jacek-Jarecki 30 października 2018 10:45 |
30 października 2018 11:50 |
A pan Pasek miał ukochanego Robaka. Nie psa bynajmniej, lecz wydrę. Tylko mu ją król Sobieski zmarnował, bo tak chciał mieć jako zabawkę cudzego przyjaciela, że biedny Robak, uwolniwszy się z obróżki z dzwoneczkami, do wilanowskiego parku ciekł z królewskich pokoi. A tam go przypadkowy dragon ustrzelił, co pan Pasek ze smutkiem podsumował: „Król przez cały dzień i nie jadł, i nie gadał z nikim; wszytek dwór jak powarzony. Takci i mnie zbawili tak kochanego zwierzęcia, i sami się nie nacieszyli”
Z moich trzech psów - przybłędów i podrzutków, sunia - jamnik tiuning, odeszła prawie dwa lata temu do psiego raju, ale już wielkiego owczarkowatego Czorta musieliśmy uśpić w maju z powodu paraliżu. Taka decyzja jest straszna, ale czasem jedyna możliwa. Mam nadzieję, że ostatni, staruszek Bazyl, nie zmusi nas do niej i sam odejdzie w spokoju.
Losy naszych kotów były jeszcze bardziej pogmatwane, z tragicznymi wypadkami włącznie. Jakoś tak się utarło, że nigdy nie mówiliśmy ani o zdychaniu, ani umieraniu, tylko odchodzeniu.
![]() |
Jacek-Jarecki @jolanta-gancarz 30 października 2018 11:50 |
30 października 2018 11:56 |
Przykład Robaka znany, ale popatrz na tego Paska, miłośnika i czułego opiekuna wydry. Jest w pamiętnikach taka scena, że jakiś młody biedził się ze szwedzkim jeńcem, na co pan Pasek zaofiarował się z pomocą:
- Zetnę go sam, za guby ma kark na waściną młodą rękę!
![]() |
jolanta-gancarz @Jacek-Jarecki 30 października 2018 11:56 |
30 października 2018 12:21 |
No, ale to jest argument dla tych, co miłośnikom zwierząt zarzucają brak wrażliwości dla ludzi;-)
Chociaż ja tych, co dręczą zwierzęta, sama bym przynajmniej bykowcem potraktowała. Dla tych bardziej okrutnych może być wleczenie za koniem/samochodem. W końcu jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie... I mam nadzieję, że to nie jest bluźnierstwo z mojej strony.
![]() |
Maryla-Sztajer @Jacek-Jarecki 30 października 2018 11:27 |
30 października 2018 12:58 |
U mnie jedt trochę orzechów samosiejek na trasie od ich spacerów. .
Gawrona też są.
Koty samodzielne chodzą po okolicy . Ludy , bażanty kuropatwy i przepiórki. .ślę trzeba trafić bo mocno wszystko zabudowa ogranicza
Sarna była ale już chyba nie ma jak przyjść bo nikt jej nie widuje. .
.
,,najgorsze ,, są psy bo stale coś chcą. ..towarzyskie :)
.
![]() |
Maryla-Sztajer @Maryla-Sztajer 30 października 2018 12:58 |
30 października 2018 12:58 |
errata ..lisy są
.
![]() |
OdysSynLaertesa @gabriel-maciejewski 30 października 2018 10:13 |
30 października 2018 13:50 |
Dokładnie tak. Chodzi o majestat śmierci, a w zasadzie życia, bo każdy żywy organizm, od chwili poczęcia, zaczyna życie ale i umieranie.
Jakiś czas temu byliśmy z kolegami na pasiece która dogorywała po śmierci właściciela. Spadkobiercy nie znali się na tym niestety. Więc było nas tam trzech początkujących pszczelarzy, i to co zobaczyliśmy w kilku ulach po prostu wbiło nas w ziemię i po prostu zasmuciło do głębi... Nawet nie mieliśmy odwagi spojrzeć na siebie bo czuć było że każdy z nas to po prostu przeżywał. Nikt ani razu nie użył słowa zdychanie... Pszczoły umierały walcząc do samego końca o przetrwanie. W takich momentach człowiek odkrywa że majestat śmierci nie dotyczy tylko ludzi.
No a Pań Bóg zanim spuścił potop na ziemię, nakazał Noemu sprowadzić do Arki po parze każdego zwierzęcia.
![]() |
Maryla-Sztajer @Jacek-Jarecki |
30 października 2018 14:44 |
Odejście psa ...najpierw on się pojawia u nas ..
Przez kilkadziesiąt lat nie miałam psa. Ten mój, osobisty, zjawił się właściwie nieoczekiwanie. .
Dłuższa historia. .
Azylant
I zaczął mnie wychowywać. .bardzo łagodnie. To nie kot choć taki hmm wyraźny kotopies .
Ale ma swoje własne, zdecydowane wyobrażenie o tym jaka powinna być idealna dla niego Pani.
W życiu bym go nie wzięła gdybym wiedziała ze to ja będę przechodzić tresurę :)).
Jest tak dramatycznie grzeczny. ...uważny. ...ma skłonność do nadinterpretacji każdego drobiazgu. Normalnie się czepia :((
Nie mam zdrowia do niego. Cała się buntuję przeciw jego wymaganiom . Koszmar !
Czy odetchnę z ulgą gdy odejdzie ?
Nie.
.
![]() |
tadman @Jacek-Jarecki |
30 października 2018 19:21 |
Ja z musi byłem współposiadaczem kotki. Wcale się nie rozczulałem nad nią, ale kiedy przychodziłem do domu, a ona nie miała nic ciekawszego do roboty i przyszła pod drzwi to klepałem ją po dupsku mówiąc "witaj biały hitlerowski kocie". Jej to nie stanowiło i do końca dnia już mnie nie zauważała. No chyba, że nikogo innego nie było w domu, a miska była pusta to z wyraźnym wyrzutem w kocich ślepiach siedziała nad miską i czasem miauknęła. Odeszła, dobre określenie, dla istoty, która była domownikiem przez 16 lat. Przez trzy miesiące walczyliśmy razem z nią z rosnącym a nieoporacyjnym guzem w jamie brzusznej.
![]() |
tadman @Maryla-Sztajer 30 października 2018 14:44 |
30 października 2018 19:22 |
Coś mi się widzi, że to świetna zajawka notki o wychowywaniu właścicielki przez psa.
![]() |
chlor @Jacek-Jarecki |
30 października 2018 21:24 |
U psów męcząca jest ich towarzyskośc, potrzeba dostarczania im rozrywek. Kot ma nas w zasadzie w dupie.