-

Jacek-Jarecki

Świt żwawych ponuraków

Świetnym pretekstem do powstania tekstu o humorze byłaby recenzja wczorajszej Szopki Noworocznej Marcina Wolskiego i spółki, ale nie mam pięciu lat, by dać się nabrać na oglądanie podobnego przedstawienia. Straciłem okazję wyzłośliwienia się, pozostając przy twitterowych okruchach recenzji pozostawionych w wirtualnej przestrzeni przez ludzi, którzy nie przegapią żadnej okazji by oblać się pąsem absolutnego zawstydzenia. Tyle tylko, że spytałem w Sylwestra autorkę Plastusiów, panią Pielę, czy teksty napisał pan Marcin, a gdy dostałem odpowiedź potwierdzającą moje przypuszczenia bąknąłem, że humor tego autora to poziom zużytej opony. I tyle mojej oceny tego wydarzenia artystycznego.

Jedną z najbardziej uciążliwych cech tak zwanej przestrzeni publicznej jest doprowadzone do absurdu ponuractwo. Choć rzeczywistość bywa śmieszna nikt nie chce, albo nie potrafi przetworzyć jej tak, by zabawić szanowną publiczność. Produkowane w tym celu skecze umierają pod ciężarem wulgarności i politycznych przekonań autorów. Dystans i autoironia stały się pojęciami obcymi. Żyjemy w czasach rechotu z wroga, nie śmiechu, a i to na możliwie najniższym poziomie.

Jakby humor zapadł się pod ziemię. Może ze wstydu, nie wiem. Z jednej strony zostali humoryści w średnim wieku, w nieskończoność powtarzający wyuczone przed laty grepsy i miny, z drugiej próbuje się mozolnie awansować na takich, autorów kompletnie wyzutych z poczucia humoru. Przypomina to próbę przedstawienia jako sprintera grubaska biegającego sto metrów w dwadzieścia cztery sekundy, a i to z wiatrem. To zresztą zrozumiałe, skoro przypatrzymy się ludziom decydującym o tych dziwacznych karierach i związanych z nimi apanażach. Można stosunkowo łatwo, o ile nie ma się szczególnie bagnistej przeszłości, awansować na patriotę, czy szczerego do bólu katolika, ponieważ do tego wystarczą powtarzane w kółko i z marsową miną deklaracje, ale z humorem trudniej, a metoda awansu jest ta sama.

Wyuczone, choć amatorskie w istocie ponuractwo nie ma w zasadzie barw politycznych, ponieważ odkąd poprzeczka poziomu leży na ziemi, przełazi przez nią dosłownie kto chce, ale po tak zwanej prawej stronie osiągnęło absolutne wyżyny. Ostrzeżenie związane z tym stanem rzeczy jest bardzo poważne i ma charakter polityczny. Nie można przy tym powiedzieć, że nie stać nas na humor, ponieważ jak świat światem humor jest darmowy, a jego rozdawca jest poza ziemską jurysdykcją. Polityka tkwi w tym, że w życiu codziennym musimy przymuszać się do lubienia ludzi wyzutych z poczucia humoru. Wszelkie badania wskazują, że humor jest jedną z najbardziej pożądanych, szukanych u innych cech. Poczucie humoru pomaga bowiem przetrwać. Autoironia i dystans do siebie jest warunkiem podstawowym łagodzenia codziennych konfliktów i związanego z nimi stresu.

Jest tylko jedna gorsza przypadłość od ponuractwa, a mianowicie humorysta z nadania, czyli nieśmieszny błazen. Z reguły ktoś taki poza fikaniem koziołków dąży do zajęcia stanowiska pozwalającego mu weryfikować poczucie humoru innych. Odbywa się to na starej zasadzie „uczył Marcin Marcina a sam głupi jak świnia” ( zbieżność imion przypadkowa i zawiniona przez lud, który takie sentencje tworzy). Na dodatek nieśmieszny humorysta przyparty do muru nauczył się opowiadać, że jego rolą nie jest rozśmieszanie, a dawanie do myślenia. No ładnie!

Nie mogę Was przeto pocieszyć, że jest jakieś sensowne wyjście z tej ponurej sytuacji. Wygląda na to, że jesteśmy skazani w przestrzeni publicznej (podkreślam, żeby nie było, że zarzucam wszystkim brak poczucia humoru) na okropne, ponure formaty, z których jedyną satysfakcję mają autorzy, gdy stosowny przelew zasili ich konto. Trudno, trzeba żyć dalej, choćby w takim świecie.



tagi: polska  humor  szopka noworoczna  wolski marcin 

Jacek-Jarecki
2 stycznia 2019 08:48
19     1782    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

gabriel-maciejewski @Jacek-Jarecki
2 stycznia 2019 10:27

Obawiam się, że już wkrótce za brak wyników w rozśmieszaniu publiczne błazny oskarżą przestrzeń prywatną i postawią postulat jej likwidacji

zaloguj się by móc komentować

Jacek-Jarecki @Jacek-Jarecki
2 stycznia 2019 10:30

Już tak jest, ale na razie nieoficjalnie. Zaraz mi ktoś na twitterze nawrzuca, że nie szanuję dobrej zmiany w humorze i zasadniczo jestem peowskim trollem. Szczęśliwie jestem przyzwyczajony. 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Jacek-Jarecki
2 stycznia 2019 10:31

Pasuje mi tu cytat z Orwella: "istnieje, zdaje się, bezpośredni związek między akceptowaniem doktryn totalitarnych, a pisaniem niepoprawnym językiem" - związek miedzy pisaniem niepoprawnym językiem, a brakiem poczucia humoru też istnieje, a ów język jest wówczas bardzo charakterystycznie niepoprawny.

zaloguj się by móc komentować

beczka @Jacek-Jarecki
2 stycznia 2019 10:33

Jak zwykle wszystkiemu będzie winny polski widz, który jest prostakiem i chamem, który nie rozumie wysublimowanego i górnolotnego humoru.

zaloguj się by móc komentować


OdysSynLaertesa @Jacek-Jarecki 2 stycznia 2019 10:38
2 stycznia 2019 11:00

 Naszystów stać tylko na lala poland, albo na Wolskość od tylca. Sam już nie wiem który z tych HIVów bardziej niebezpieczny. 

Pozostał Karol Sztrasburger i jego suchary 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Jacek-Jarecki
2 stycznia 2019 11:59

Demonstrowanie subtelnego poczucia humoru publicznie jest karane wykluczeniem towarzyskim. Chyba ze jest to wąskie grono smakoszy.

Również internety nie znoszą go. Karą jest wzięcie przez czytelnika dosłownie tego co zostało napisane przewrotnie i szyderczo.

Zagnębią potem takiego komentatora wypominaniem . Trudno tłumaczyć ze się nie jest wielbłądem .

.

 

zaloguj się by móc komentować

papinka @Jacek-Jarecki
2 stycznia 2019 13:12

Oczywiscie, ze zawsze moze byc smieszniej ale to w cale nie znaczy, ze spontanicznie znaczy smiesznie.  Poza tym trudno zrobic cos smiesznego co jest afirmatywne. Raczej to musi byc antysystemowe a wiec sa granice.

Kiedy bylo smiesznie?  Fredro jest smieszny, Starsi Panowie sa smieszni nie bedac antysystemowi.  Ale kabarety za  Komuny byly smieszne bo byly antystemowe. Czesto to bylo prymitywne.

Dlaczego Monty Python jest smieszny jelsi jest?  Czy jest antysystemowy?  On byl antykonwecjonalny ale afirmowal system.

 

 

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @Jacek-Jarecki
2 stycznia 2019 15:24

Proszę sobie wyobrazić, że ktoś w stylu Monthy Pytona zrobi "coś  śmiesznego' o "spotkaniach w Magdalence". Że niby taki mamy dystans do siebie i swojej najnowszej przeszłości. Ciekawe, że "zdolni do wszystkiego" Hartman z Palikotem nigdy się nie zająknęli prześmiewczo "w tym temacie".
Trochę za dużo trupów w szafie chowa III RP, żeby można było pośmiać się serdecznie z samych siebie. Każdy w tyle głowy trzyma listę tych, których "nie wolno tknąć". Bo tu chodzi o życie. Jak się tak zastanowić, to III RP jest zupełnie nieśmieszna, stąd wszelkie usiłowania robienia "satyry, ale tak, żeby nie tykać tabu" - skazane są na porażkę. Nawet nie mam pretensji do pana Wolskiego.  On nie ma szans. Dziwię się jedynie, że nadal usiłuje rozciągać usta w uśmiechu.

W III RP nikt się nie śmieje: ani starzy, ani młodzi. Co najwyżej uprawia się szyderę i wyszydza przeciwnika. Ale też na niby. Skoro Bufetowa chodzi po wolności i nie skazano żadnego mega-przestępcy gospodarczego, tylko miele się jęzorami w telewizorze, to widać, że to "wszystko na niby". To i "satyra jest na niby".

zaloguj się by móc komentować


Krzysztof5 @Jacek-Jarecki
2 stycznia 2019 22:33

Masz Pan 'szopke' z Julia od Minca,

-Zgadza się, w Polsce kapitalistycznej było bezrobocie, a co w Związku Radzieckim

w tym samym czasie?

-Budowano socjalizm.

-Łagry były?

-Nie było.

-A w czasie kolektywizacji co najmniej siedem milionów chłopów zmarło z głodu

czy nie zmarło?

-Ja nie wiem, skąd pani ma takie informacje. Nikt z głodu nie umierał, a jeżeli

kułaków wywożono na Syberię, to dobrze, bo mieli, co chcieli, czyli więcej ziemi

do uprawiania.

-Bo kułak to kto?

-Wyzyskiwacz wiejski, na przednówku pożyczał zboże biednym chłopom i potem

kazał im je odpracowywać, a kiedy nie chcieli - tak było w Rosji - strzelał do

nich.

-Chodzi mi o definicję.

-Kułak to talu wyzyskiwacz wiejski, który ma najemną siłę roboczą i ta najemna

siła nie jest jego rodziną. Konkretnie: jeżeli pracuje u niego czterech bratanków

i on im za to płaci, to taki chłop nie jest kułakiem, ale jeżeli zatrudnia obcych

ludzi, to jest kułakiem.

-A jeżeli pracują u niego bratankowie stryjecznego brata?

-To wymyślony przypadek. U nas w PAP-ie problemami uspółdzielczenia wsi

zajmował się Ziarnik - kierownik wydziału rolnego, bardzo dobrze je propagował.

-Więc dlaczego spółdzielnie się rozpadły?

-Bo chłop nie chciał, wiadomo zresztą dlaczego - lubi swoje. Przez to jednak, że

nie zrobiono uspółdzielczenia wsi, mamy kryzys żywnościowy.

-W Stanach Zjednoczonych też nie zrobiono, a kryzysu tam nie ma.

-Jak jest w Stanach, już mówiłam: ludzie chodzą głodni i śpią pod mostami. W

Polsce zaś, kiedy rozwiązywano spółdzielnie, mnie już w PAP-ie nie było. Odeszłam

dwa lata wcześniej, w 1954 roku.

zaloguj się by móc komentować

papinka @Krzysztof5 2 stycznia 2019 22:33
3 stycznia 2019 01:57

Niesamowite. Skad ten tekst?

zaloguj się by móc komentować

Brzoza @Krzysztof5 2 stycznia 2019 22:33
3 stycznia 2019 04:38

>kułaków wywożono na Syberię, to dobrze, bo mieli, co chcieli, czyli więcej ziemi

do uprawiania.

 

To jest prawie śmieszne. Brakuje jeszcze wkomponować martwego socjalisty/liberała działacza/członka bojówki/związkowca/komunisty przy stopach.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Krzysztof5 2 stycznia 2019 22:33
3 stycznia 2019 06:17

I to jest odpowiedź, dlaczego humor, zwłaszcza subtelny nie ma szans - bo jego obszar działania zawłaszczyła rzeczywistość. 

zaloguj się by móc komentować

Krzysztof5 @papinka 3 stycznia 2019 01:57
3 stycznia 2019 10:29

Zostałam wiceprezesem

Państwowej Komisji Etatów.

-Dla pani ją wymyślono?

-Nie, działała już poprzednio, prezesem był

Drożniak. Myśmy badali strukturę zatrudnienia

w jednostkach administracji państwowej.

Braliśmy na przykład ministerstwo czy jakąś

szkołę i sprawdzaliśmy, ile sekretarek potrzebuje

minister i wiceminister, a kiedy było ich

za dużo, pytaliśmy, co która robi. PKE to była

bardzo pożyteczna instytucja. Po 1956 roku ją

zlikwidowano, wcielając do Ministerstwa Finansów

jako samodzielny departament, z

wielką szkodą dla sprawy.

-Po zlikwidowaniu PKE przeszła pani na emeryturę?

-Czułam się dobrze, więc usiłowałam znaleźć jakąś pracę. Ochab proponował

mi, bym poszła do wojskowego pisma „Polska Zbrojna”, nie chciałam. Zambrowski

mówił: dobra, dobra, poszukamy - ale nic nie znalazł.

-W biurze zatrudnienia pani nie próbowała?

-Ja? Biuro zatrudnienia nie załatwia pracy dla redaktorów naczelnych i nikt

taki jak ja tam nie pójdzie.

-A robotnik musi.

-Między robotnikiem a redaktorem naczelnym jest taka różnica, że jak redaktor

naczelny coś zepsuje, to jego błędy trzeba latami odrabiać.

-A jak robotnik zepsuje cenną maszynę, to nie?

-Kiedy robotnik zepsuje maszynę, to znaczy, że jest sabotażystą i pójdzie siedzieć.

 T.Toranska,Oni

zaloguj się by móc komentować

Krzysztof5 @Grzeralts 3 stycznia 2019 06:17
3 stycznia 2019 10:33

-A co robił mąż?

-Nic. Przeszedł na emeryturę.

-Dostał ją czternaście lat wcześniej, niż należy się ona zwykłemu obywatelowi,

pani - pięć lat, a Berman - dziesięć lat wcześniej.

-Odbyło się to zgodnie z prawem. Prawo przewidywało i przewiduje takie udogodnienia

dla działaczy. Zasadą socjalizmu nie jest przecież równość wszystkich

całkowita, ale równość wobec prawa. W prawie zaś jest wyraźnie powiedziane,

że zasłużeni dla Polski Ludowej mają pewne przywileje. Kiedyś były one potwierdzone

specjalnymi legitymacjami, potem je zniesiono, ale tę słuszną zasadę

utrzymano.

-Zasłużeni? Przecież odchodzili, bo popełnili błędy.

-Popełnili błędy, ale zrobili także dużo dobrego, to się powinno liczyć i się liczy.

Jednostki, które swoim życiem udowodniły, że się zasłużyły Polsce Ludowej,

muszą być inaczej traktowane. Tak samo jak człowiek, który więcej pracuje,

musi mieć lepsze warunki życia i odpoczywania. Bierut miał willę w Konstancinie

i w Warszawie...

-...i jeszcze w Łańsku, Sopocie, a do dyspozycji w Natolinie, Juracie, Międzywodziu,

Krynicy, Karpaczu. To nie ja, ale Światło go tak podliczył.

-A co?! Miał siedzieć w trzech pokojach? Każdy w zależności od szczebla i ciążącej

na nim odpowiedzialności musi mieć zapewnione inne warunki życia.

Urawniłowka może będzie, ale dopiero w komunizmie; w socjalizmie zaś nie

może być tak, by minister handlu zarabiał i żył tak samo jak sprzedawca. Przede

wszystkim dlatego, że nikt wtedy nie zechciałby być ministrem. W socjalizmie

dawać się powinno nie każdemu po równo, ale według zasług.

-Ach, więc to dlatego ta lekarka, którą spotkałam w przedpokoju, wynajmuje służbówkę

w pani trzypokojowym mieszkaniu.

-Ona wcale nie jest pokrzywdzona. Miała mieszkanie w Toruniu, ale oddała je

synowi i przeniosła się do Warszawy. Stara się o nowe i w końcu je dostanie.

-Kiedy?!

-Dzinka [do psa], naszczekaj na panią, bo udaje „solidarnościówkę”.

Grudzień 1983 Oni,T.Toranska

zaloguj się by móc komentować

Krzysztof5 @Brzoza 3 stycznia 2019 04:38
3 stycznia 2019 10:49

-Co znajdowali na procesach politycznych?
-Dział społeczny przeważnie je obsługiwał. Wysyłało się dziennikarza i opisywał
ich przebieg, To nie były przecież tajne procesy.
-Procesy w więzieniu także nie?
-Żadnych procesów w więzieniu nie było. Pani ma jakieś dziwne informacje.
-A kogo w ogóle sądzono?
-Zdrajców, którzy z nami walczyli. Ja akurat coś na ten temat wiem, bo pracował
u mnie Prądzyński, zrzutek spadochronowy z Londynu. Po każdym większym
procesie AK-owskim przychodził do mnie i opowiadał o skazanych
straszne rzeczy. Przed procesem - nie, bo nie chciał widocznie nikogo obciążać.
-Potem jednak tych wszystkich zdrajców zrehabilitowano, prawda?
-Trzeba byłoby wziąć listę i popatrzeć.
-A za co sądzono towarzyszy partyjnych?
-Jak się który panoszył albo jak coś ukradł, to trzeba było go wsadzić, normalna
sprawa.
-A towarzysz generał Kuropieska co ukradł?
-Przecież żyje. Były starania, by nic mu się nie stało.
-A towarzysz generał Spychalski?
-Spychalski zmarł śmiercią naturalną kilka lat temu.
-A Gecow, którego pani musiała znać?
-Znałam pośrednio. Gecow rzeczywiście nie żyje. Omyłka sądowa.
-Gomułka też?
-Gomułka w ogóle nie siedział, co pani mówi! Gomułka mieszkał w willi w Miedzeszynie
i miał tylko areszt domowy.
-A Slansky?
-Pracowałam z nim w radio moskiewskim, był bardzo porządnym człowiekiem.
-Przecież szpieg.
-No skąd!
-Nie? Został skazany na karę śmierci za szpiegostwo.
-I co z tego?
-Nic, tylko PAP, którego pani była redaktorem naczelnym, pisał, że szpieg, a pani
mówi: „porządny człowiek”.
-Bo taki był.

zaloguj się by móc komentować

atelin @Krzysztof5 2 stycznia 2019 22:33
3 stycznia 2019 10:49

"-Jak jest w Stanach, już mówiłam: ludzie chodzą głodni i śpią pod mostami."

Rok 1954, to ciekawe, ciągle tak pieprzyli, pamięta ktoś z Państwa Urbana wysyłającego do USA koców dla bezdomnych? Czytanie "Gron gniewu" po prostu szkodzi.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Jacek-Jarecki
3 stycznia 2019 10:50

Rasa panów, tyle że z kartofla.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować